Recenzja filmu

Chwała dziwkom (2011)
Michael Glawogger

Kobiety pracujące

Osadzając dokumentowane zjawisko w kilkunastu ciekawych kontekstach, pozwala nam spojrzeć z dystansu na zjawisko prostytucji.
W kinie Michaela Glawoggera żadna praca nie hańbi - bez względu na to, czy chodzi o wydobywanie siarki z wulkanicznych kraterów, rozbieranie statków gołymi rękoma, czy prostytucję w obskurnych lepiankach. Bohaterowie jego dokumentów zwracają się często w stronę kamery i biorą widza na przetrzymanie - nie szukają jednak ani zrozumienia, ani współczucia. Dla Glawoggera ich godność jest aprioryczna, zaś uczciwość dokumentalisty - równoznaczna z odpowiedzialnością za bohatera. To brzemię wiedzy o jego życiu. O lękach, o codziennym znoju i o marzeniach, które najprawdopodobniej się nie spełnią. 

Empatię reżysera czuć już w pierwszej sekwencji "Chwały dziwkom", gdy obserwujemy, jak młode Tajki tańczą w oszklonym pawilonie i "namierzają" potencjalnych klientów laserowymi znacznikami. W ich ruchu jest coś z baletu, a w całej scenie - z erotycznego snu. Pod tą oniryczną, utkaną ze zbliżeń i niedokończonych panoram powłoką szybko znajdujemy konkret: pracujące dziewczyny i klientelę na fajrancie; dziwki z przypadku, z wyboru, z urodzenia. Glawogger nie stara się narzucić holistycznej perspektywy - nie towarzyszy bohaterkom na każdym kroku. Skupia się na ich stosunku do wykonywanej pracy, każąc widzowi wnioskować o reszcie ze strzępków wypowiedzi, pozornie nieistotnych sytuacji, ledwo zauważalnych gestów. Hołduje zasadzie, ubranej kiedyś w słowa przez Marcela Łozińskiego: Tajemnica powinna pozostać nietknięta. Odsłanianie jej jest tylko pozornym odkrywaniem prawdy, a człowiek odarty z tajemnicy nie jest prawdziwy.

Słabość Austriaka do alegorii jest siłą jego kina. Glawogger lubi światy o pionowej konstrukcji - w jego piekle na Ziemi zwiedzamy coraz niższe kręgi. Tak było w fenomenalnej "Śmierci człowieka pracy", gdzie z ukraińskich biedaszybów, przez nigeryjską rzeźnię, chińską hutę i kopalnię siarki w Indonezji, trafialiśmy na pakistańskie cmentarzysko statków. Tak jest i w "Chwale dziwkom" - po tajskich burdelach, w których schowani za weneckimi lustrami mężczyźni wybierają dziewczyny z oświetlonej "galerii", odwiedzamy Bangladesz, gdzie najstarszą profesję świata uprawia w niewyobrażalnym brudzie i tłoku. Najniższy krąg to Meksyk. Nie bez powodu to właśnie tam, w rozpadającym się przydrożnym motelu, autor był w stanie zarejestrować stosunek seksualny prostytutki z klientem. To moment, w którym kobieta niespodziewanie odzyskuje władzę i scena, która w przewrotny sposób każe nam zrewidować zgromadzone wnioski.

Czuć w tej strategii narracyjnej coś z postawy moralisty, jednak Glawogger zręcznie unika tej szufladki. Osadzając dokumentowane zjawisko w kilkunastu ciekawych kontekstach (prostytucja kontra religia/tradycja/społeczeństwo), pozwala nam spojrzeć z dystansu na ludzkie sprawy. W jego filmach nie rządzi metafizyka, żaden "zazdrosny Bóg" z otwierającej utwór frazy Emily Dickinson. Za większość rzeczy odpowiada człowiek pracy. Za te najważniejsze - jego zwierzchnicy.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Glawogger był austriackim filmowcem, specjalizującym się głównie w nurcie kina dokumentalnego.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones